To co się dzieje, jest niewiarygodne. Nie mogłam się powstrzymać i przed chwilą stanęłam na wagę. Czułam, że znowu poleciało w dół i oto jest: 59,6 kg (-1,7). W ciągu dnia schudłam tyle, co przez cały ubiegły tydzień. Pomyślałam, że o tym napiszę bo będę mieć motywację, żeby w niedzielę wciąż była piątka z przodu. Mam wrażenie, że poruszam się kilka centymetrów nad ziemią. Wreszcie mieszczę się we wszystkie ubrania. Rano nie muszę już przebierać ciuchów w poszukiwaniu tych wystarczająco luźnych - wkładam cokolwiek i jest okey. Nie wiem skąd biorę siły... W pracy jestem trochę śnięta, ale gdy wracam do domu czekam na trening, a gdy już ćwiczę, nie mogę się zmęczyć... Robię wszystkie ćwiczenia z pełną parą, ale mam wrażenie jakbym leciała na autopilocie, jakbym na czas treningu była podłączona do prądu. Ćwiczę godzinę i nawet nie mam zadyszki. Zdumiewające.. Mój wielki brzuch zniknął, teraz jest płaski! Czuję, że żyję i bardzo mi dobrze. A tak poza wszystkim, przeczytałam wczoraj moje posty od samego początku. Gdy zaczynałam miesiąc temu, piałam o tym, że chcę jeść 1000 - 1200 kalorii, że na razie skupię się na zdrowej diecie, a później może pomyślę o ćwiczeniach. Dziś robię pół-głodówki i godzinne, rzetelne treningi... Wiem, że to mało racjonalne. Zastanawiam się ile taki stan może potrwać.. Ale wiecie co? Mam wrażenie, właściwie to wierzę, że teraz mi się uda. Nie biorę i nie chcę brać innej opcji pod uwagę.
Bilans:
15.30 sałatka grecka (100)
Suma: 100 kalorii
Pięknie 😊 bardzo Ci zazdroszczę tego uczucia lekkości... ale też o nie walczę... i musi się udać!
OdpowiedzUsuń