wtorek, 28 lipca 2020

Rozdział 50 - Słabo

Jestem wściekła. Zawaliłam cały poniedziałek. Weszło jakieś 2500 kalorii, same słodycze. Rany, jakie to żałosne. Przytyłam 1,5 kilo czyli teraz jest 61,7. Porażka. Dziś i jutro mam wolne od pracy, chciałam ruszyć w plener ale dzisiejszy dzień cały zmarnowałam, czuję się jakbym była w ciąży... mam tak potworną niestrawność, brzuch jak piłka, spuchnięta twarz.. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nawet nie mam siły się ruszać. Jestem żałosna. Odezwę się jak już będę ogarnięta. Oby wcześniej niż później.

niedziela, 26 lipca 2020

Rozdział 49 - Nie taki diabeł straszny

Hej kochane! Padam na twarz, niedawno wróciłam do domku. Weekendowy zjazd rodzinny udał się nadzwyczaj fantastycznie. W czwartek nie dodałam notki bo miałam urwanie głowy z przygotowaniami, z kolei piątek, sobota byłam odcięta od neta (i bardzo dobrze). Naprawdę wypoczęłam. Las, jezioro, wieczorki z kartami, tańcem, śpiewem, opowieściami... duuużo śmiechu, genialne alkohole, no i pyszne jedzonko. Dziś niedziela, dzień ważenia, na wagę stanęłam dopiero teraz i jest 60,2 czyli dokładnie tyle co tydzień temu. Szczerze, nawet mnie to nie zdenerwowało, przeciwnie - jestem zadowolona bo za mną trzy dni dosłownej uczty, tyle żarcia jak na święta, nie dało się nie jeść, więc fakt, że nie przytyłam i nie zawaliłam mnie zadowala (żadnego objadania się, jadłam wszystko ale malutko). Powiem wam jeszcze na koniec, że morał jaki wyniosłam z tego wyjazdu jest taki: 1) ludzie się zmieniają - chodzi o ciotkę, która była jędzą, wymagającą "damą" której się wszystko należy i która wszystkimi chciała dyrygować a teraz to inny człowiek, chyba ją wręcz polubiłam. 2) Czasem dobrze nie myśleć o diecie.
Jutro się zważę i nadrobię zaległości na waszych blogach. Bilansów z ostatnich 4 dni nie mam, no trudno. ;P Liczy się to jak się czuję a sumienie mam czyste. Kończę, mam nadzieję że u Was okey, trzymajcie się, do jutra kruszynki :*

środa, 22 lipca 2020

Rozdział 48 - Czasem jest magicznie

W moim domu pachnie miętą. Dni płyną mi zielono. Pełnia lata, środek życia. Aura tak bajecznie nierzeczywista. Kosmiczny splot okoliczności. Przejrzystość powietrza, temperatura, światło, senny śpiew ptaków, różowe obłoki i zapach mięty. Czasem jest magicznie.

Bilans:
16.00 - ramen z makaronem, sorbet malinowo-porzeczkowy
+ 2 czarne kawy, zioła
.Suma: 450 kalorii

wtorek, 21 lipca 2020

Rozdział 47 - Przepis na szczęście

Czy istnieje uniwersalna recepta na szczęście? Czasem myślę, że tak bo w głębi wszyscy jesteśmy tacy sami, czasem jednak obstawiam że nie, bo nasze potrzeby i oczekiwania są różne. Jakby nie było chciałam podzielić się z wami moim pięcioma składnikami szczęścia:
     Odstawienie social-mediów. Zauważyłam jak negatywnie działa na mnie ta sztuczna, nadmuchana przestrzeń pozerstwa i lansu. Mam na to realną alergię. Odkąd przestałam śledzić konta ludzi "sukcesu", tych idealnych, z wielkiego świata, z życiem jak z bajki, czuję dużo mniej presji by równać do tych wątpliwych wzorów. Nie chcę brać udział w tej maskaradzie, gdzie każdy wie, jak naprawdę jest po drugiej stronie lustra, ale wszyscy udają głupich.
     Kontakt z naturą. To dla mnie szalenie istotna kwestia. Gdy jestem w lesie, nad morzem, w górach lub gdziekolwiek na łonie natury, czuję że jestem na miejscu, że wszystko jest w porządku, to takie ustawienie do pionu, naładowanie pierwotną energią i odzyskanie harmonii. Wystarczy być i czuć a życie samo zaczyna się układać.
     Wyzbycie się przerośniętych ambicji, odcięcie od oczekiwań innych. Propaganda sukcesu wbija nas w koleiny rozbuchanych ambicji. Musisz mieć dobre wykształcenie, prestiżową pracę, oczywiście znaleźć męża no i później wiadomo: dziecko, dom na kredyt, wakacje za granicą, weekendowe spotkania z przyjaciółmi. Jeśli tego wszystkiego nie masz - coś jest nie tak. Nie, nie jest. Życie może wyglądać zupełnie inaczej. Polecam pracę nad wyzbyciem się ego, patrzenie na siebie jako na część wszechświata, równoważny element wszystkiego co istnieje a nie wybitną jednostkę, która musi jakoś zaistnieć. Nic nie musisz, możesz wszystko - ale wybierz to, co czyni Ciebie naprawdę szczęśliwą.
     Świat duchowy. Głęboko wierzę w Boga i ten punkt powinien znaleźć się na pierwszym miejscu. Miałam w życiu różne okresy w których byłam bliżej i dalej Boga i przekonałam się, że dzieło odłączone od Stwórcy nie może być szczęśliwe. Żyłam po swojemu i odkryłam, że to droga donikąd, nic wartościowego, chwila przyjemności a za nią ciemna pustka. Wiem, że mówienie o swojej wierze jest mało popularne i dziś patrzy się na to z politowaniem. Tylko zapewniam, że ludziom wierzącym żyje się naprawdę lżej a samo życie nabiera sensu niezależnie od tego jak ci się układa.
     Docenianie tego co się ma. Świat jest napędzany przez konsumpcjonizm. Musimy mieć więcej i więcej, żeby nie odstawać i nie zostać całkiem z tyłu. Ile cieszy nowa rzecz? Jeśli to coś naprawdę wielkiego to miesiąc, może dwa.. Później powszednieje i patrzymy maślanymi oczami już na kolejny obiekt pożądania. To tak puste i żałosne, że aż smutne. Każdy się na to nabiera, mniej lub bardziej świadomie. Rzeczy materialne mogą ułatwić życie ale na pewno nie dadzą trwałego szczęścia, co najwyżej jego ulotny miraż. Warto natomiast doceniać to, co już mamy. Ja doceniam to, że mam rodzinę, zdrowie, mam gdzie mieszkać, w co się ubrać, mam autko, pracę która daje mi niezależność, mam kilka talentów, kilka cech które w sobie lubię, mam wodę w kranie, dostęp do wiedzy, możliwości rozwoju. Mam wszystko co niezbędne i duuużo więcej.
A co wam daje szczęście? Jeśli tylko macie ochotę piszcie :)

Bilans:
15.30 - łyżka kaszy jęczmiennej, jajko sadzone, młoda kapusta, fasolka, sałatka z ogórka i pomidora
+ 2 czarne kawy, zioła 
Suma: około 300 kalorii

poniedziałek, 20 lipca 2020

Rozdział 46 - Rodzinny zjazd

Jak w tytule - dostałam zaproszenie (z tych nie do odrzucenie) na rodzinny weekend do domku nad jeziorem od dalekiej ciotki (tej, która zdarza się w każdej rodzinie - jędzy co myśli że jest cesarzową). Kiedyś spędzałam tam każde wakacje razem z kuzynostwem. Później jakoś się to rozmyło i w efekcie nie byłam tam dobrych 10 lat. Teraz ciotka dostała zrywu i od dwóch dni moja mama wisi z nią na telefonie ustalając co ma przygotować i jaki będzie harmonogram spotkania... Kochane, powiem wprost - nie wiem czy to przeżyję. Już wyobrażam sobie te stoły uginające się od jedzenia, wiem, że żarcie nie będzie mnie kusiło, będzie tylko kwas bo jeśli nie zjem cała uwaga pójdzie w tą stronę. Nienawidzę tego. No trudno, najwyżej udam atak epileptyczny. 😜 Trzymajcie się!

Bilans:
7.00 - maliny i jagody ze śmietaną (150)
16.00 - żurek, jajko z majonezem (400)
+ 2 czarne kawy, zioła
Suma: 550 kalorii

niedziela, 19 lipca 2020

Rozdział 45 - Podsumowanie tygodnia

Witam moje drogie, wczoraj notki brak (choć miałam ogrom czasu, zmarnowany cały dzień) bo totalnie padł mi nastrój i nie chciałam nim zarażać, nic nie wyszło z moich planów, dziś też nie czuję się najlepiej. Pewnie przez deficyt kaloryczny. Trzeba się z tym liczyć, gorzkie efekty uboczne odchudzania. Dodatkowo dobija mnie stan mojej cery, dawno nie było tak TRAGICZNIE. Nie mogę na siebie patrzeć, nawet make-up nie pomaga. Nie mam ochoty się nigdzie ruszać, choć pogoda taka piękna, nie chcę żeby ktokolwiek na mnie patrzył.
Dobra, pożaliłam się to teraz konkrety. Podsumowanie tygodnia. Jestem zadowolona. Byłam całkiem grzeczna, wszystkie dni zaliczone, wyrzutów sumienia brak. Czuję, że dałam z siebie tyle ile mogłam. Zeszło 1,8 kilo i parę centymetrów tu i ówdzie. Wszystko w zakładce Kalorie/Wymiary/Waga. Bilans z dzisiaj dodam wieczorem.
Mam prośbę, jeśli czytasz a nie ma Cię w mojej zakładce z listą blogów, zostaw link w komentarzu. Naprawdę lubię do was zaglądać, dajecie mi masę motywacji, im nas więcej tym (nie jestem pewna czy lepiej) silniejsze jesteśmy. Trzymajcie się słoneczka, niech nadchodzący tydzień przyniesie jakiś sukces każdej z nas. :*


Bilans (18.07.20):
10.00 - maliny, jagody, twaróg (150)
13.00 - ogórki (20)
15.00 - "budyń" z rabarbaru (100)
+ 2 czarne kawy
Suma: 270 kalorii

Bilans (19.07.20)
10.00 - kalafior (100)
13.00 - fasolka szparagowa (50)
+ czarna kawa, zioła, witaminy
Suma: 150 kalorii

piątek, 17 lipca 2020

Rozdział 44 - Z pamiętnika ogrodnika

Dzień w pracy minął mi dość leniwie, trochę się dłużyło. Dla odmiany, po powrocie ogarnęłam całe mieszkanko i właśnie wybieram się popracować na działeczce, doglądnąć warzywek i owoców. Powiem wam, że ogród to fantastyczna rzecz. Od zawsze pomagałam przy uprawie rodzicom a od dwóch lat przejęłam pałeczkę i głównie ja się nim zajmuje. Mega się na to zafiksowałam. Może dlatego tak bardzo to cenię, bo jestem wegetarianką i zielenina dobrej jakości jest mi niezbędna. To, co można kupić w marketach ciężko nazwać darami natury, raczej tworem sztucznie upędzonym na masie oprysków i nawozów, który może wnieść do organizmu więcej złego niż dobrego. Naprawdę różnica w smaku i wyglądzie jest niewiarygodna. O wartościach odżywczych nawet nie wspominam. Jeśli macie kawałek ogródka z serca polecam pojednać się z matką ziemią. ;) Co roku gdy przychodzi lato i zbieram owoce tego co jeszcze niedawno było małym nasionkiem nie mogę wyjść z podziwu i zdaje mi się, że stał się cud. To praca, która daje masę frajdy. Aerobik gratis. ;) Znacie moją kolejną zajawkę, wiele osób zupełnie tego nie czuje, cóż każdy ma jakiegoś bzika, czasem nawet całe stado...
Jurto planuję wykorzystać ładną pogodę i ruszyć nad morze. Życzę wam kochane bardzo sympatycznego weekendu. Bajo 😘

Bilans:
15.30 - maliny i jagody ze śmietaną (200)
18.00 - 2x chleb żytni z serem, pomidor, ogórki, masło (350)
+ 1 kawa czarna, 1 biała z cukrem (50)
Suma: 600 kalorii

czwartek, 16 lipca 2020

Rozdział 43 -Traktuj swój talent poważnie

Dobry słoneczka! Cieszę się bo sprzedałam kolejny obraz. Wcześniej malowałam je tylko dla siebie, ale ponieważ nie mam już miejsca na ścianach, pomyślałam, że wystawie swoje prace na olx. Na początku było mi żal się z nimi rozstawać, więc drogo je wyceniłam (licząc na to, że nikt nie kupi) ale o dziwo znaleźli się chętni. Piszę o tym, bo być może kogoś zainspiruje. Wiele osób ma talent tylko w siebie nie wierzy i tworzy do tzw szuflady, tymczasem warto spróbować bo można uszczęśliwić kogoś, siebie a przy okazji zarobić.
Jutro jadę zrobić wyniki krwi bo kończą mi się badania okresowe w pracy. Zastanawiam się co wyjdzie. Trochę się cykam o anemie. Może uratuje mnie to, że  kilka dni temu mając z tyłu głowy te badania przypomniałam sobie o moich suplach i znowu łykam żelazo oraz kompleks witaminy B. Tyle dobrego..
Przypominam, jutro piątek :) 

Bilans:
6.00 szklana malin (60)
16.00 ryż z potrawką z warzyw - cukinia, pieczarki, natka pietruszki, pomidor (300)
+ 2 czarne kawy, 1 biała i krówka
Suma: 450 kalorii

środa, 15 lipca 2020

Rozdział 42 - xyz

Hej maleństwa. Dzisiejszy dzień minął mi dość... nerwowo. Kiepski poranek naznaczył całe popołudnie. Nic mnie tak nie wkurza jak zmarnowany czas. Ale właśnie schodzą ze mnie negatywne emocje. Do wieczora już tylko relaks z książką w ogrodzie. To tyle z mojej notatki, bo jak mawiał Tuwim: "błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia nie oblekają tego w słowa". 😉
Życzę wszystkim odlotowego czwartku. Stay strong!

Bilans:
16.00 botwinka, 2 pierogi z czarną porzeczką i twarogiem <3 
+ 2 czarne kawy
Suma: 300 kalorii

wtorek, 14 lipca 2020

Rozdział 41 - Taktyka i strategia

Cześć Koteczki! Nawet nie macie pojęcia jak cieszę się że znowu tu jestem. Czasem mi się wydaje, że z tego "świata" się wyrasta a później tęsknie, wracam i zastanawiam się jak żyłam bez Was i tej przestrzeni...
Wczoraj napisałam, że powiem trochę o moich postanowieniach dietetycznych a więc... Na razie skupię się na tym co mam przetestowane i wiem, że działa, czyli:
  • z produktów do ograniczenia: (domyślnie wykluczenia) cukier i chleb
  • jeść jeden, dwa posiłki dziennie
  • liczyć kalorie i nie przekraczać 1000
  • jeść do 18
  • pić duuużo wody
  • pomiary i ważenie w niedziele (widoczne w zakładce kalorie/wymiary/waga)
To tyle. Tylko i aż. Nie wiem czy też tak macie ale ja funkcjonuję na dwóch trybach. Albo totalnie olewam dietę albo jestem na fali - trafia mnie złoty strzał motywacji i nieważne jak dużo obostrzeń sobie nałożę - dam radę. Czuję, że właśnie zaczyna się moja dobra passa. Na regularne ćwiczenie jeszcze przyjdzie czas, na razie muszę zrzucić pierwsze 2-3 kilo, później gdy waga się zatrzyma  odpalę treningi. Plan zaakceptowany, wykonać! 

Bilans:
6.30 kromka razowca z twarogiem, miodem i powidłami truskawkowymi (200)
16.00 żurek z jajkiem (200)
+ 2 czarne kawy
Suma: 400 kalorii

poniedziałek, 13 lipca 2020

Rozdział 40 - No jestem

Dzień dobry! Mom is back! 😜 Wracam do bloga po rocznej przerwie. Cóż, od czego tu zacząć..? Może zacznę tam gdzie skończyłam. Stanęło na przygotowaniach do Pol'and'Rocka, zniknęłam bez słowa i nie zdradziłam jak mi poszło. Otóż udało się pięknie, schudłam z 61 do 57 kilo w miesiąc. Sam festiwal był rewelacyjny💓, naprawdę jest co wspominać i aż żal, że w tym roku nie będzie powtórki.
Trochę się u mnie pozmieniało, pod pewnymi względami ten czas był dla mnie przełomowy, mam wrażenie, że jestem bardziej szczęśliwa, mam w sobie więcej spokoju i harmonii, jednak niezmiennie gdy staję na wagę prześladuje mnie szóstka z przodu. Dziś zobaczyłam 62 kg. Nie jestem załamana bo w lutym ważyłam 67. Serio, mój nowy niechlubny rekord, zaliczyłam 10-cio kilogramowe jojo... Na szczęście do lata się ogarnęłam i zrzuciłam piątkę. Teraz znowu potrzebuję motywacji żeby do sierpnia było mnie stanowczo mniej, stąd mój powrót. No i nie ukrywam, że za niektórymi z was naprawdę zatęskniłam. Imponują mi osoby, które są tak regularne w blogowaniu i fajnie wciąż je tu widzieć, choć świeża krew też ma swój urok. ;) Jutro napiszę co nieco o moich dietetycznych planach. Ciao moje piękne :*

Bilans:
15.30 - 3 placki ziemniaczane, cukinia i pieczarki w sosie, mizeria (400 kcal)
+ 2 czarne kawy
Suma: 400 kalorii