Cieszę się jak głupia. Mam kapitalny nastrój. Wszystko dzięki mojej wyroczni. Waga pokazała dziś 61,3 (-1,8). Obwody też poszły w dół. Wreszcie coś, co w miarę zadowala. Nadal jest mnie o dużo za dużo, ale to moja "norma". Taką wagę utrzymywałam od gimnazjum. Zawsze gdy udało mi się schudnąć, po jakimś czasie wracałam do 61 kg. Żeby zejść do tej wątpliwej normy, od przeklętych
65,3 kilogramów potrzebowałam równo miesiąca. Nigdy więcej. Nigdy więcej nie chcę przez to przechodzić. Nigdy. Wprawdzie idzie mi całkiem sprawnie, jednak nie będę czarować - to duży wysiłek. Tak naprawdę powinnam powiedzieć, że dopiero teraz zaczynam odchudzanie, bo jestem w punkcie wyjścia, w mojej naturalnej wadze.
Właśnie sobie uświadomiłam, że odkąd założyłam bloga nie zawaliłam ani jednego dnia. Ani jednego dnia powyżej 1000 kalorii. Żadnych słodyczy. Żadnego napadu. Od miesiąca. Jestem z siebie dumna. Jestem zmotywowana. A kiedy chce mi się jeść i czuję głód, cieszę się.. Powtarzam wtedy w myślach jak mantrę - właśnie chudnę. Chyba pomaga.
Bilans 16.03.19
15.00 4 pierogi z kapustą (250)
Suma: 250 kalorii
Bilans 17.03.19
12.00 sałatka grecka (250)
18.00 kawa z mlekiem (50)
Suma: 300 kalorii
Masz tak niskie bilanse, że musisz chudnąć... oby jak najdłużej... niestety normalnie nie trwa to wiecznie...
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę jak głupia razem z Tobą, gratulacje!
OdpowiedzUsuńZnam to wracanie do wyższej wagi i też zawsze powtarzam sobie, że to ostatni raz. Życzę Ci powodzenia :)
OdpowiedzUsuńOoo, nawet podobnie wagowo mamy :)
OdpowiedzUsuńTez się męczę już ze dwa tygodnie z tymi kilogramami, żeby do równych 60 zejść też prawie z miesiąc mi pewnie pójdzie :/ ale jeszcze niecałe 4 kilo, 6 poszło w dwa tygodnie.. kiedyś potrafiłam szybciej ale wyszłam z wprawy
I o ja, tez miałam w liceum wagę zazwyczaj ok 60 kg których nie znosiłam, ale zawsze co schudłam to do nich wracałam :) potem przytyło mi się mocniej i tez bawiłam się z waga 65, teraz 70 dłuższy czas... ale obecnie jest nieco poniżej 64 także po dwóch tygodniach od 70, więcej na dobrej drodze...
OdpowiedzUsuń