Wciąż uczę się cierpliwości. Moje ciało niezwykle mi w tym pomaga. Nic nie dzieje się tak szybko jakbym sobie tego życzyła. Staję rano na wagę, pełna optymizmu, wiary i nadziei a tu 63.1 kg. Przypomnę, tydzień temu było 63,5 kg. -0,4 w tydzień. Imponujące. Obwody? Wszystko stoi. Cudownie. Jestem kwiatem lotosu. Jestem jak spokojna woda. W ogóle się
kurna nie zdenerwowałam. A gdyby ktoś pytał jak utrzymać wagę / nie chudnąć, to polecam wzmożoną aktywność fizyczną i jeść poniżej 1000 kalorii. U mnie działa perfekcyjnie. No już, dobrze, już się nie użalam. Jest przecież dobrze. Za tydzień będzie lepiej. Nie chce mi się jeść, mam ochotę ćwiczyć, właściwie nie czuję że jestem na "diecie". Jest dobrze. Kto powiedział, że będzie lekko? Siła rośnie tam gdzie są przeszkody... Bądźmy silne. Trzymajmy się chudo. Dobrego tygodnia :*
Bilans:
8.00 daktyle (100)
11.00 szklanka kefiru z malinami (150)
12.30 kromka chleba z pieczarkami (100)
15.30 ziemniak, pieczarki, buraczki (150)
2x kawa z mlekiem (100)
Suma: 600 kalorii
Hej ;p
OdpowiedzUsuńNo niestety się z tobą zgadzam. Odchudzanie to najlepsza nauka cierpliwości. Niestety ja cierpliwa nie jestem i widać to w moich rezultatach...
0.4 kg mniej to i tak dobrze. Waga spada. A u mnie ostatnio tylko stoi w miejscu.
Wow bilans jest idealny :o!
Zapraszam do mnie ♥
https://mojeodzywianie.home.blog/
Ważne, że waga spada. :)
OdpowiedzUsuńCo do bloga, nie chcę Cię martwić, ale nie kasuj tamtego, gdzie się już przeniosłaś, ponieważ ostatnio jeden motylek z grupy na fb miał taką samą sytuację z odwołaniem się i mimo odwołania po kilku dniach jej bloga skasowali. Nie życzę Ci tego, ale apeluję ku ostrzeżeniu, że tak niestety nas blogger traktuje.
Powodzenia!
dobrze że waga spada , a nie stoi w miejscu , powodzenia :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie bardzo! To odpowiedź na pytanie pod ostatnim zdjęciem... 😭 ale to szczera prawda.
OdpowiedzUsuń