sobota, 9 marca 2019

Rozdział 18 - Dzień dobry!

Tak, to był dobry dzień. Wreszcie mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Humor mi wrócił. Zdecydowanie. Rano pojechałam do ośrodka dla schorowanych, samotnych osób. Odwiedzam tam regularnie kilka sympatycznych pań, pomagam im tak jak potrafię (często po prostu rozmawiamy), a one pomagają mi, bo czuję się lepiej gdy wiem, że mogłam sprawić, że czyjś dzień stał się choć odrobinę weselszy... Później wybrałam się na małe zakupy. Kupiłam kilka ubrań na lato w nadziei, że gdy już schudnę będę wyglądać w nich fantastycznie. (Czy to mądre? Nieważne! Kogo to obchodzi?!) Wróciłam do domciu i zrobiłam sobie pyyyszną sałatę. Polecam sos na bazie miodu, musztardy, dobrego oleju, cytryny i sosu sojowego (+ przyprawy oczywiście). Cokolwiek polejecie tą miksturą będzie smakować tak, że można płakać ze szczęścia. Ja do sałaty wrzuciłam dziś oliwki, suszone pomidory, paprykę, sezam i orzeszki ziemne. Polecam. Serio. No dobra, jak już zjadłam i otrzeźwiałam ze wzruszenia tym, jak dobre to było, weszłam na bloga i zobaczyłam, że został odblokowany! No więc wzruszeniom nie było jednak końca... W tym radosnym uniesieniu dosięgnęło mnie natchnienie. Złotym strumieniem prosto z nieba spłynęła na mnie wena i zabrałam się za rzeźbienie. Uwielbiam w wolnych chwilach dłubać sobie w glinie. To niesamowicie wdzięczne i przyjemne zajęcie. Powołałam więc do życia kolejną postać. Popiersie pani o orientalnej urodzie. Jestem zadowolona z efektu końcowego. Siedziałam nad tym pięć godzin ale chyba było warto. Tak cudowny dzień uwieńczyłam dobrym treningiem. Po pół godzinnych interwałach moją koszulkę mogłabym chyba wyrżnąć. Jeśli nie macie pomysłu na trening, gorąco zachęcam właśnie do tego, który zrobiłam dzisiaj, jest mocny a jednak mega przyjemny i ponoć można spalić 600 kalorii... Link macie w "Marcowym wyzwaniu". Co do dzisiejszej diety, nie jadłam posiłków (oprócz tej sałaty) tylko cały dzień podjadałam :( nie lubię tak... Tak więc miałam mały problem z podliczeniem bilansu, ale chyba mi się udało. Jutro ważenie. I mierzenie. Bojam sie... Trzymajcie się kochane. 😘

Bilans:
kawa z mlekiem (50)
garść daktyli (130)
kasza orkiszowa (100)
2 kostki gorzkiej czekolady (70)
sałata (150?)
Suma: 500 kalorii

2 komentarze:

  1. To świetne, że tak pomagasz tym Panią, a przy okazji samej sobie. Od takich starszych ludzi także można się wiele nauczyć.
    Ja generalnie jestem fanką wszelkiego rodzaju sałatek, mogłabym je jeść codziennie, więc już nie mogę się doczekać sezonu na świeże warzywa.
    No i na koniec gratuluje odzyskania bloga, mam nadzieję, że już nic się z nim nie stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pokaż jakieś swoje dzieło! Jestem bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń