Tak cudownie jest szukać winnych. Ja uwielbiam o swoje nadmierne kilogramy obwiniać mamę. Kocham ją ogromnie, uwielbiam - jest cudną osobą. Ale lubię myśleć, że to ona jest przeszkodą do mojej szczupłej sylwetki. To oczywiście bzdura, nikt nie może wpływać na to jak wygadam, z wyjątkiem mnie samej. Jednak to wygodne mieć swojego osobistego przeszkadzacza, współwinnego Brutusa. Moja mamcia całe życie walczy w kilogramami, ma sporą nadwagę. Teoretycznie obie się wspieramy w odchudzaniu. Jest moją kucharką, gotuje fantastyczne, codziennie gdy wracam z pracy czeka na mnie wege obiadek. Bardzo to doceniam. Zwłaszcza gdy na ugotowani obiadu mamusia poprzestaje, bo lubi ot tak upiec mi np. szarlotkę - jak wczoraj. Dziś dostałam kawał do pracy.. Oczywiście nie zjadłam. Tak, to nawet urocze, tylko nie kiedy rozpaczliwie starasz się schudnąć. To ciasto to tylko jeden przykład. Bynajmniej osamotniony. "Frytki ci na kolację zrobiłam" "Masz już naleśniki usmażone na śniadanie" "- Co robisz? - A bułeczki piekę". Mama uwielbia też testować moje granice. Nakłada mi niewiarygodnie olbrzymie porcje i sprawdza ile potrafię zjeść. Jeszcze tak słodko zawsze mnie zachęca, że przecież musze zjeść porządny obiad, że mam ładną figurę i mam nie wymyślać tylko normalnie jeść. Pewnie większość z was ma tak z babciami. Ja babci praktycznie nie miałam. Jedna zmarła zanim się urodziłam, druga gdy maiłam trzy lata. Jednak funkcję babci karmicielki mama godnie zastępuje mi na co dzień. Czasem (prawie codziennie) marzę o tym by mieszkać sama. Mieć pustą lodówkę i czystą nieużywaną kuchnie. Tylko na kogo zwalałabym wtedy winę?
Waga: 64,7 (-0,6)
Bilans:
7.00 kromka razowca z białym serem i ogórkiem (130)
12.00 jabłko (90)
14.00 dwa tosty w jajku (300)
16.00 dwa jajka sadzone, buraczki, ryż brązowy (400)
Suma: 920 kalorii
U mnie przeciwnie mama kupuje same zdrowe rzeczy jak ją o to proszę, ale wcale łatwiej nie jest.
OdpowiedzUsuńMoja mama robi to samo więc Cię doskonale rozumiem jutro zapowiedziała że robi pierogi ruskie, moje ukochane pierogi *wzdycha*
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że mama gotuje Ci wege bo moja tego nie uznaje i najlepiej gdybym jadła mięso na śniadanie drugie śniadanie obiad podwieczorek i kolacje aghh..
Śliczny bilans ♥
Trzymaj się chudo *wysyła uściski *
Ojj znam to dobrze. Co prawda moja mama nie gotuje i bardzo rzadko coś piecze, ale mam właśnie taki problem z obiadami babci :/ Ahh. Też czasami zwalam winę na to, ale prawda jest taka, że to wina mnie - mnie i mojej słabej woli. Przynajmniej ostatnio jest ok. Sama myślę o mieszkaniu samemu, wtedy zjem to co kupię i co sobie zaplanowałam, a po powrocie nie będzie czekał na mnie spory, tłusty obiad. Trzymam kciuki za naszą silną wolę :) ♥
OdpowiedzUsuńPs. ładny bilans!
UsuńTeż często słyszę, że już "dobrze wyglądam" i nie muszę się odchudzać. Szkoda, że jeśli zaprzestanę wyrzeczeń jakichkolwiek, to tyje i tyje, cały czas tyje. To wcale nie tak jak mama myśli. Że możesz jeść tak jak ona chce i będzie ok, będziesz wyglądać super. Nie lubię takiego myślenia, jest błędne. Powodzenia życzę, nie widziałam cię tutaj jeszcze. Chyba, że byłaś wcześniej? Napisz mi coś więcej na ten temat.
OdpowiedzUsuńJa to Ci nawet zazdroszczę tej mamy. U mnie jest odwrotnie, to ja najczęściej gotuje swojej wege obiadki. Moja mama nie jest wegetarianką, ale z racji tego, że ja jestem, to ona jest co przygotuje :)
OdpowiedzUsuńW bardzo przyjemny sposób piszesz na tym blogu, czyta mi się twoje posty z taką lekkością. Pięknie to ujęłaś, szukanie współwinnych - u mnie to rodzinny dom do którego przyjeżdżam w weekendy. Ale nikt mnie nie zmusza, sama się garnę do lodówki i jem co dusza zapragnie, bo przecież na co dzień u babci nie ma takich larytasów ^^ Moja babcia jest już starszą osobą, więc i tak nie gotuje, po za tym przyzwyczaiła się do mojego "jedzenia w pracy". I niech tak zostanie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia!♥