czwartek, 10 grudnia 2020

Rozdział 66 - Szkoda, że refleksja zawsze przychodzi po czasie

I znowu zabieram się za pisanie gdy czas spać.. ;( Więc dziś też Wam się nie wygadam. Pewnie jakoś to przeżyjecie. ;p Dzień przebiegł podobnie jak wczoraj. Jestem tylko zła o cukierki. Rano skusiłam się na 4, choć prawdę mówiąc, to nic w porównaniu z tym co działo się jeszcze niedawno.. Waga wciąż pokazuje 60 kilo i mój brzuch jest wzdęty.. strasznie to deprymujące bo jem przecież mało. Eh, cierpliwości. Szkoda tylko, że efekty potrzebne na już.. (jak zwykle) W sobotę mam ważne spotkanie, z wyjątkową dla mnie osobą i chciałabym wyglądać a przede wszystkim czuć się jak najlepiej. No ale jest jak jest. Trzeba było myśleć o tym wcześniej zamiast objadać się w błogim poczuciu bezkarności. Teraz pozostaje zacisnąć pięści i trzymać gardę dalej. Jak dobrze, że jutro już piątek. Pa kochane. Siły! :*

 Bilans:

6.00 - szklanka soku z jarmużu, banana, jabłka, mandarynek (150) 4 cukierki (200)
16.00 - karmelizowane warzywa z patelni + puree z ziemniaków (250)
18.00 - krupnik (250)
+ 1 czarna kawa, czystek, woda z octem, witaminy, łyżka miodu z pyłkiem pszczelim (80)
Suma: 930 kalorii

Aktywność:

2x marsz po 2km
bieganie 4km

2 komentarze:

  1. Z czasem będzie lepiej i cukierki przestaną byc pokusą

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym drugim obrazkiem się zgadzam w 100%.
    Masz bardzo ładny bilans i zdrowy, a do tego sporo ruchu. Zaraz powinno coś się ruszyć. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń