Hej kochane, nie pisałam długo a to chyba dobry objaw kiedy jest się na urlopie. Po prostu nie mam kiedy dodawać wpisów, prawie w ogóle nie spędzam czasu przed laptopem (mimo wszystko z waszymi blogami jestem na bieżąco). Dziś zmobilizowałam się żeby dać znak życia, bo jutro wyjeżdżam i zajrzę tu pewnie dopiero za tydzień. Czas leci mi świetnie, stwierdziłam, że jestem stworzona do życia na wolnym. :) Slow life ale taki aktywny i kreatywny, podbity kapitalnym humorem. No i pogoda dopisuje a to nie zawsze jest takie oczywiste. Wypad nad morze - zaliczony (choć w nieco innej formie niż planowałam, bez nocowania na plaży), konie - zaliczone (coś czuję, że wyjdzie z tego dłuższy romans), rower - uzależniłam się od niego, jeżdżę praktycznie codziennie po 30 kilometrów, dieta - trzymam się! Wprawdzie nie liczę kalorii, nie zapisuję bilansów ale daję radę. Dziś na wadze 59.8. Czyli od niedzieli zeszło pół kilo. Podaję to do publicznej wiadomości, bo chcę mieć motywację żeby po wyjeździe nic nie przybyło. Ta piątka z przodu dużo dla mnie znaczy. To moja magiczna granica i zawsze gdy ją przekraczam, wiem, że jestem na dobrej drodze, że się staram.
Podsumowując pierwsze pięć dni urlopu uważam za bardzo udane, oby druga połowa minęła równie przyjemnie. Uciekam, muszę dobrze (i szybko) wyspać się przed jutrzejszą podróżą. Buziaki trzymajcie się chudziutko! 😘
piątek, 21 sierpnia 2020
Rozdział 58 - Urlopowy błogostan
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Odpoczywaj! Miłego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuń