Witam moje drogie! Wracam po wczasach wypoczęta, szczęśliwa, pełna wrażeń no i oczywiście z niedosytem i żalem że to już koniec. Wyjazd "hotelowy" jak najbardziej udany. Sam pensjonat niesamowicie klimatyczny, miejsce z historią i duszą. Zobaczyłam przepiękne widoki, miałam dużo ruchu, masa pieszych wycieczek po rezerwatach, pyszne i lekkie wege jedzonko. Na myśl, że w poniedziałek czeka mnie powrót do pracy... robi mi się słabo. Ale w końcu nic nie może wiecznie trwać. Cieszę się z dobrze wykorzystanego czasu i mam nadzieję, że choć trochę podładowałam bateryjki. Wróciłam w czwartek wieczorem a w piątek wybrałam się nad morze (były olbrzymie fale, więc sporo frajdy) a później na konie. Po jeździe moje uda wyglądają dramatycznie. Cała wewnętrzna strona zbita jak śliwka. No i dowiedziałam się o istnieniu pewnych mięśni, których nigdy wcześniej nie czułam. Generalnie strasznie wkręciłam się w tą jazdę konną i moje myśli krążą tylko wokół tego tematu. Na razie lekcje mam ustawione na jeden raz w tygodniu, sama jazda trwa godzinę z hakiem a w stadninie jestem w sumie około dwóch godzin. Świetne jest to, że ten sport bardzo motywuje mnie do chudnięcia. Im lżejszym się jest tym łatwiej, wygodniej (i lepiej dla konia 😜).
Jeśli chodzi o dietę - jestem bardzo grzeczna. Na wadze dalej piątka z przodu, więc jest dobrze. Dokładne dane i wymiary podam jutro.
Tymczasem lecę sprawdzić co u Was, mam tygodniowe zaległości! Do jutra kochane.
sobota, 29 sierpnia 2020
Rozdział 59 - Powrót na ziemię
piątek, 21 sierpnia 2020
Rozdział 58 - Urlopowy błogostan
Hej kochane, nie pisałam długo a to chyba dobry objaw kiedy jest się na urlopie. Po prostu nie mam kiedy dodawać wpisów, prawie w ogóle nie spędzam czasu przed laptopem (mimo wszystko z waszymi blogami jestem na bieżąco). Dziś zmobilizowałam się żeby dać znak życia, bo jutro wyjeżdżam i zajrzę tu pewnie dopiero za tydzień. Czas leci mi świetnie, stwierdziłam, że jestem stworzona do życia na wolnym. :) Slow life ale taki aktywny i kreatywny, podbity kapitalnym humorem. No i pogoda dopisuje a to nie zawsze jest takie oczywiste. Wypad nad morze - zaliczony (choć w nieco innej formie niż planowałam, bez nocowania na plaży), konie - zaliczone (coś czuję, że wyjdzie z tego dłuższy romans), rower - uzależniłam się od niego, jeżdżę praktycznie codziennie po 30 kilometrów, dieta - trzymam się! Wprawdzie nie liczę kalorii, nie zapisuję bilansów ale daję radę. Dziś na wadze 59.8. Czyli od niedzieli zeszło pół kilo. Podaję to do publicznej wiadomości, bo chcę mieć motywację żeby po wyjeździe nic nie przybyło. Ta piątka z przodu dużo dla mnie znaczy. To moja magiczna granica i zawsze gdy ją przekraczam, wiem, że jestem na dobrej drodze, że się staram.
Podsumowując pierwsze pięć dni urlopu uważam za bardzo udane, oby druga połowa minęła równie przyjemnie. Uciekam, muszę dobrze (i szybko) wyspać się przed jutrzejszą podróżą. Buziaki trzymajcie się chudziutko! 😘
niedziela, 16 sierpnia 2020
Rozdział 57 - Czas na wakacje!
aktywność z tego tygodnia:
11.08 - 10 km na rowerze
12.08 - 20 km na rowerze
13.08 - 20 km na rowerze
15.08 - 35 km na rowerze
poniedziałek, 10 sierpnia 2020
Rozdział 56 - Co w sobie lubisz?
Tak łatwo wyliczać to, co chciałybyśmy w sobie poprawić a gdy trzeba wymienić swoje atuty - robi się ciężko i niezręcznie. Przynajmniej u mnie tak jest. A na pewno było. Jeszcze dwa lata temu nie potrafiłabym wymienić choćby jednej rzeczy, która mi się w sobie podobała. Dziś na szczęście jestem bardziej świadoma. Nie akceptuje swojego ciała w pełni, jednak jestem na dobrej drodze, żeby patrzeć na nie z miłością. Myślę, że moim największym fartem są proporcje. Mam figurę w typie klepsydry, dzięki ci Panie za wcięcie w talii. Uwielbiam swoje piersi - nie są ani za duże ani za małe, szczupłe kostki i łydki. Małe stopy, blond loki sięgające łopatek.. Ostatnio zaczęłam nawet łaskawie patrzeć na szerokie biodra, w końcu to atrybut kobiecości i z dwojga złego chyba lepsze szerokie niż ich brak. Doceniam moje równe, białe ząbki i fakt, że nie musiałam przechodzić przez piekło aparatów ortodontycznych jak część moich koleżanek. Tak więc jak się dobrze zastanowić każda znajdzie coś, co może w sobie pokochać. Na co dzień niestety skupiamy się raczej na swoich kompleksach. Dlatego mam dla was wyzwanie! Jeśli macie ochotę napiszcie w komentarzu co wy w sobie lubicie. 😍 Come on my ladies!
Bilans:
6.00 - 2 wafle ryżowe z masłem orzechowym (200 kcal)
16.00 - kotleciki z cukinii, mizeria (300 kcal)
19.00 - to co na śniadanie (200 kcal)
+ 2x biała kawa (100 kcal), 1 czarna, 1,5 l wody, zioła
Suma: 800 kalorii
niedziela, 9 sierpnia 2020
Rozdział 55 - Błędy przeszłości kontra nawyki dla lepszej przyszłości
piątek, 7 sierpnia 2020
Rozdział 54 - W którym miejscu złamać krąg?
wtorek, 4 sierpnia 2020
Rozdział 53 - Bliźniak
Taka mnie właśnie naszła rozkmina: ile sprzeczności jest w stanie pomieścić w sobie jeden człowiek. W tej kwestii wciąż nie przestaję siebie zadziwiać. Wydaje mi się, że moja osobowość jest dużo więcej niż podwójna. Mam kilka wcieleń (może masek) i w zależności od otoczenia zmieniam je jak rękawiczki. Mimo to nigdy nie udaję, zawsze jestem sobą. Mam sporo cech, które pozornie się wykluczają a jednak obie dobrze mnie opisują. Na przykład jestem: empatyczna i obojętna, wyrozumiała i pamiętliwa, wrażliwa i gruboskórna, wytrzymała i niekonsekwentna, wycofana i zbyt pewna siebie, refleksyjna i twardo stąpająca po ziemi, i tak dalej i tak dalej... Generalnie mam sporą samoświadomość ale chwilami nie wiem jaka tak naprawdę jestem i która z tych przeciwstawnych stron dominuje. A może nie ma czym się martwić i traktować to jako pewien rodzaj elastyczności?Czy też coś takiego odczuwacie, może to całkiem normalne... Dajcie znać ;)
16.00 zupa warzywna, buraczek, maliny (250 kcal)
+ 2 czarne kawy, 1,5l wody, zioła
poniedziałek, 3 sierpnia 2020
Rozdział 52 - Troska zamiast nienawiści
Powiem wam, że w końcu chcę się o siebie zatroszczyć a nie tylko schudnąć. Chcę wykluczyć cukier bo mam w rodzinie wysokie ryzyko cukrzycy i wiem, że cały mój organizm się odwdzięczy jeśli nie będę go truła. Poza tym mam zamiar bardziej pilnować picia. Od dziś będę to notować w bilansie. 1,5 litra czystej wody to absolutne minimum. Do tego wracam do parzenia ziół. Skrzyp, pokrzywa, krwawnik, jaśmin, piołun, mięta, rumianek itp. Zbieram je, suszę, robię mieszankę i... odstawiam na półkę, ciągle zapominam żeby je pić a wiem, że to genialny sposób na detoks i zastrzyk antyoksydantów, minerałów i witamin.
Tak więc:
- ruch
- jak najmniej cukru (również tego ukrytego np w chlebie)
- dużo wody
- zioła
Myślę, że na dobry początek wystarczy. Każdy z tych punktów wspomaga odchudzanie ale i piękno, dobrą kondycję ciała a w konsekwencji ducha. Czuję, że zamiast walczyć z ciałem czas o nie czule zadbać.