niedziela, 6 września 2020

Rozdział 60 - Stabilizacja

Nie było mnie tydzień, szczerze mówiąc po prostu nie chciało mi się pisać. Nie jestem z siebie zadowolona jeśli chodzi o trzymanie diety, trochę odpuściłam, weszły słodycze i efekty są takie, że waga stoi - 58,5 dokładnie tyle samo co w zeszłą niedzielę. W obwodach też bez zmian (poza jednym centymetrem mniej w udzie z czego ogromnie się cieszę). Jednak usprawiedliwiam się faktem, że na dniach dostanę okres. Powiem wam więcej, mam wrażenie, że moje odżywianie jakby się ustabilizowało. To znaczy długo już nie miałam napadu, nie głodzę się, nie liczę kalorii, kilogramy powolutku ale jednak spadają, czuję się w miarę dobrze w swoim ciele i zaczyna mi się ten stan podobać. Wiecie, takie odchudzanie mimochodem zamiast obsesji. Bardzo przyjemne uczucie w porównaniu do załamania z przed miesiąca kiedy miałam wrażenie ciągłej walki. Co najciekawsze moje odżywianie nie zmieniło się jakoś bardzo, zmieniło się raczej nastawienie. Zauważyłam też, że bardzo pomaga aktywne spędzanie czasu, nie mam kiedy nudzić się i podjadać, moje myśli krążą wokół przyjemnych rzeczy więc umysł nie mieli w kółko tematu odchudzania, jadzenia, tego jak wyglądam i ile to wszystko będzie jeszcze trwać. Nie chciałabym wracać do tej paranoi, to kosztuje zbyt wiele emocji. 
Dziś miałam bardzo przyjemny dzień prawie cały spędzony w stadninie do tego przejażdżka rowerem. Wczoraj od 8 do 20 robiłam w domu czystki wyrzuciłam masę rzeczy, zawiozłam ogromny wór ubrań do domu pomocy społecznej, przejrzałam i uporządkowałam stare dokumenty więc też bardzo produktywny dzień. Od jakiś paru miesięcy mam fazę na minimalizm i sukcesywnie staram się do tego dążyć. Kiedyś radochę sprawiało mi łażenie po sklepach a dziś pozbywanie się rzeczy. 
Na koniec chciałam podzielić się bardzo miłą dla mnie sprawą a mianowicie: za dwa tygodnie planuję wypad w góry na Orlą Perć. Już raz tam byłam przeszłam chyba 2/3 szlaku i teraz zamierzam zrobić całość. Także nie mogę się doczekać. No i mam kolejną motywację żeby w końcu zabrać się za konkretne treningi. To tyle nie dzisiaj, nie mówię do jutra bo kto może wiedzieć co będzie jutro.. Trzymajcie się chudziutko kochane :*


5 komentarzy:

  1. U mnie taki stan już trwa od jakiegoś czasu. Wiem jakie to świetne uczucie. Ja już próbuję wejść teraz na kolejny poziom, czyli: świadomego zarządzania sobą. Wszystko dla siebie, dla swojego dobra i zdrowia. Skoro poprzedni etap tyle trwał, to ten pewnie będzie trwał jeszcze dłużej, ale może przynajmniej w końcu będę żyć pełnią życia.
    Trzymaj się i powodzenia! Trzymam kciuki za ukończenie szlaku w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja popieram takie nastawienie - dieta bez obsesji, krok bliżej ku normalności :) Sama obecnie do tego dążę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kot z tego mema to ja tak bardzo :( Zazdroszczę, że byłaś w stanie zmienić podejście na takie bardziej wyluzowane, ja mam takie wyrzuty sumienia za każdym razem, jak mi się nie uda utrzymać diety / duzoszumuonic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. 1cm w udach to już bardzo widać. Gratuluję! 😊 A co do Orlej Perci to zazdroszczę. Tak dawno tam nie byłam. Na dziś dzień nie miałabym siły jej przejść ale może wkrótce nabiore krzepy. Baw się dobrze i uważaj na siebie. Weź dobre buty bo może być ślisko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Kumam o co Ci chodzi, ale teraz faktycznie faktycznie czuję się jak lalka z przeceny. Szacunku do siebie brak, jestem bardzo samotna i rzucam się na jakikolwiek kontakt z drugim człowiekiem, nawet jeśli to tylko seks. Byle by chociaż przez chwilę nie być sama. Jest ze mną teraz po prostu ciężej. Dzięki za skopanie tyłka, zdaję sobie sprawę, że chcesz dobrze i to co napisałaś jest prawdą. Nie czuję się jednak teraz na siłach, żeby to zmienić. Odczuwam tylko ból. Trzymaj się i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń