Gdyby nie to, że muszę wstawić tu bilans, na 100% obżarłabym się dziś słodyczami. W pracy naszła mnie tak potworna ochota na lody... W mojej głowie automatycznie odpalił się plan by wracając do domu kupić coś pysznego i nieadekwatnie do mojego wyglądu wysoko kalorycznego. A później pomyślałam sobie jak mam tu o tym napisać, że dzień po powrocie odpuściłam - o nie! Nie po to znowu tu jestem. Napchałam się więc po korek zieleniną z mojej działeczki i jakoś się udało nie spieprzyć pierwszego dnia. Analogicznie było z ćwiczeniami, po przerwie naprawdę musiałam się do nich zmusić, jednak "nie chce mi się" nie wchodzi w grę. Teraz tylko powtórzyć to x30 dni i będzie cudnie. Małymi kroczkami w stronę słońca. ;) Do jutra kruszyny :*
Bilans:
16.00: sałata z pomidorem, oliwkami, sezamem (250)
17.00: fasolka szparagowa (150)
A lody bananowe wchodzą w grę? Mrozisz banana, dodajesz np kakao, maliny, truskawki itd, blendujesz i prosz, superowe lody i jeszcze się nimi najadasz jakkolwiek a nie wciskasz puste kalorie.
OdpowiedzUsuń400 kcal to super wynik! Mnie też tak bierze czasem okropnie na słodycze ale teraz jestem na etapie lęku że jak zjem cokolwiek to strasznie przytyję.
OdpowiedzUsuńO tak, blog to mega motywacja. Super, że oparłaś się pokusie :) Powodzenia :*
OdpowiedzUsuń